13.02.18

Mikaela Shiffrin w wieku 22 lat to już wielka mistrzyni. W PyeongChang zmierzy się przede wszystkim z samą sobą

„Jest najlepszą narciarską alpejską na świecie i…wciąż boi się, że to zbyt mało” – tak zatytułowano artykuł o Mikaeli Shiffrin opublikowany na łamach The Washington Post. Tytuł doskonale oddaje skalę wyzwań, z jakimi mierzą się mistrzowie sportu.

 

W wieku 22 lat jest mistrzynią olimpijską z Soczi, ma też na koncie aż 41 zwycięstw w zawodach Pucharu Świata. Choć w tej chwili rekord Ingemara Stenmarka (86 zwycięstw) goni Lindsey Vonn (81), jeśli Shiffrin utrzyma tempo, które pokazuje w ostatnich sezonach, nie ma wątpliwości, że to ona stanie się najwybitniejszą w historii. Cechuje ją ogromne oddanie pracy i zaangażowanie w sport, któremu zdaje się podporządkowywać pozostałe obszary swojego życia. Jednocześnie podkreśla, że jazda na nartach to jej największa życiowa pasja, którą dzieli z rodziną. To bowiem rodzice (a zwłaszcza matka) są jej największymi kibicami i to oni wprowadzali ją w świat wielkiego sportu. Sama Shiffrin podkreśla, że to mamie ufa najbardziej i to ona jest najbliżej Amerykanki niemal w każdym momencie jej sportowej drogi, w roli trenera, managera, wsparcia emocjonalnego.

Kiedy w 2014 roku Shiffrin zdobywała złoty medal igrzysk olimpijskich w slalomie, nie odczuwała takiego obciążenia, jakie towarzyszy jej dziś. Zaledwie 18-letnia wówczas zawodniczka przebojem wdarła się na szczyt w konkurencjach technicznych, bo choć była już wówczas mistrzynią świata (tytuł zdobyła rok wcześniej w Schladming), niewielu fachowców wierzyło, że poradzi sobie ze startem w igrzyskach olimpijskich. W Soczi pokazała klasę. Shiffrin opowiadała później w wywiadach, że w pewnym momencie po igrzyskach poczuła, że nakłada na siebie zbyt duże wymagania i oczekuje zbyt wiele od samej siebie. Kiedy dodatkowo odczuwała nieustannie rosnącą presję z zewnątrz, zaczęła doświadczać silnego stresu, a nawet lęku. Zdarzało jej się wymiotować przed startem i miewać problemy ze snem. To wtedy zdecydowała się skorzystać ze wsparcia psychologicznego.

Teraz, cztery lata później, gdy światowe media odmieniają jej nazwisko przez wszystkie przypadki, Shiffrin jeszcze przed rozpoczęciem igrzysk olimpijskich została okrzyknięta jedną z największych gwiazd zawodów. Od początku sezonu pozostawała właściwie niepokonana, górując nad rywalkami w każdym aspekcie. Przyszedł jednak ostatni pucharowy weekend przed igrzyskami – w Lenzerheide – gdzie Amerykanka nie ukończyła przejazdów. Z dużym prawdopodobieństwem możemy stwierdzić, że to zbliżający się najważniejszy start, narastające obciążenie i ogromne oczekiwania wpłynęły na jej dyspozycję.

„Zdecydowanie czuję większą presję teraz, gdy mam powtórzyć to, co zrobiłam cztery lata temu” – mówi Mikaela Shiffrin

Jej trenerzy, jej mama i ona sama mówią zgodnie, że Shiffrin zna plan, jest zdeterminowana, aby go zrealizować, a przede wszystkim bardzo chce to zrobić. Rzecz w tym, że ta motywacja i nastawienie mogą prowadzić znowu do pojawienia się stresu, trudnych emocji i odczuwania tego ogromnego ciężaru oczekiwań – nie tylko z zewnątrz. Jak wskazuje tytuł tekstu z The Washington Post, to chyba jedynie wymagania wobec samej siebie mogą być tym, co przeszkodzi Amerykance w spełnieniu sportowych marzeń i zapisaniu kolejnych kart sportowej historii. Zresztą, Shiffrin radzi sobie w tej sytuacji w bardzo rozsądny i wydaje się (pewności nie mamy, bo nie jesteśmy blisko zawodniczki) w konstruktywny sposób. Przede wszystkim „schowała się”. Zniknęła z mediów społecznościowych, wróciła do domu, złapała oddech, spędzała czas z bliskimi, którzy zapewniają wsparcie emocjonalne. Co ważne, o swoich trudnościach (także o doświadczeniach z przeszłości) mówi otwarcie w mediach. Budzi to duży szacunek – 22-letnia zawodniczka z tak dużą świadomością i otwartością. Oswaja opinię publiczną i samą siebie z presją, zrzuca też jej część z samej siebie. I wreszcie, jak mówi, stara się koncentrować nad tym, na co ma wpływ i co zależy od niej.

fot. The Japan Times

 

Jak często powtarzam, sportowiec to przede wszystkim człowiek. Przykład Mikaeli Shiffrin to kolejny przypadek, w którym tak wyraźnie przekonujemy się o słuszności tego stwierdzenia. Pisałam swego czasu o Jenny Rissveds, która choruje na depresję mimo tak wielu sukcesów, wizerunku mistrzyni i pozornego szczęścia. Tu mamy przykład zawodniczki równie młodej, u stóp której stoi cały świat i która właściwie już zasiadła na dobre na sportowym tronie. A jednak…wielcy mistrzowie mierzą się z takimi samymi, a kto wie czy czasem nie z większymi wyzwaniami, jak każdy z nas. Dodatkowo, pojawia się tu specyfika igrzysk olimpijskich, które są zawodami wyjątkowymi pod każdym względem. Kolejną kwestią jest to, jak trudno jest być mistrzem. Bardzo często o wiele łatwiej jest dostać się na sportowy szczyt, niż się na nim utrzymać. Mówią o tym właściwie wszyscy sportowcy, którzy poznali smak wielkiego sukcesu. To kolejny przykład na to, jak ważny na szczycie jest dziś aspekt psychologiczny i jak cenne jest wsparcie psychologa w sporcie.

Dziś w nocy i wcześnie rano (o ile pogoda nie popsuje planów) Mikaela Shiffrin stanie na starcie swojej koronnej konkurencji. Zmierzy się z przeciwniczkami, warunkami atmosferycznymi, ale przede wszystkim z samą sobą. Na konferencji prasowej już w PyeongChang, uśmiechnięta i rozluźniona powiedziała, że czuje się już sobą. Oby to była piękna historia. Mój budzik jest już ustawiony.