04.12.17

Trenujesz, startujesz, osiągasz cel i… co dalej? Nie zawsze jest łatwo

Pomysł na ten tekst pojawił się w mojej głowie już jakiś czas temu, po obserwacji cyklu szkoleniowego w jednej z grup sportowych – profesjonalnych, co warte zaznaczenia. Zacznę jednak nieco z innej strony – od sportu amatorskiego – i opowiem o pewnym bardzo ciekawym zjawisku.

Od jakiegoś czasu obserwujemy dynamiczny rozwój sportu amatorskiego. Coraz więcej ludzi podejmuje aktywność fizyczną nie tylko w formie rekreacji, ale startuje też w zawodach, rywalizując, ścigając się, pokonując kolejne bariery i mierząc się z własnymi słabościami. To bardzo cenne, o czym pisałam już niejednokrotnie. Wychowanie poprzez sport, a później aktywne, zdrowe życie w oparciu o aktywność fizyczną to jeden z filarów zdrowego i świadomego społeczeństwa. W odpowiedzi na społeczne zapotrzebowanie, pojawia się coraz więcej zawodów sportowych dla amatorów i imprez, podczas których można sprawdzać się w rywalizacji z innymi, ale też z samym sobą. Stawiane w sporcie amatorskim cele zaczynają więc być bardzo zbliżone do tych, które wyznaczają sportowcy zawodowi (użyjmy tego terminu dla rozgraniczenia obszarów). Skoro znaczenie celów jest podobne, pod wieloma względami zbliżone stają się także wymagania wobec przygotowań i sam trening.

Za przykład posłuży mi sport amatorski i start w maratonie. Zachęcam Cię jednak do przeczytania tekstu także, jeśli uprawiasz sport wyczynowo.

 

Wyobraźmy sobie na przykład kogoś, kto chciałby przebiec maraton i właśnie taki stawia sobie cel. Załóżmy tym samym, że jest to osoba aktywna, podejmująca na co dzień aktywność fizyczną i biegająca regularnie po 5-10 kilometrów. Na potrzeby tekstu przyjmijmy, że przygotowania do maratonu zajmą tej osobie 20 tygodni. To czas poświęcony na planowanie treningów, realizację programu, regenerację, dietę, a czasami także przygotowanie mentalne. Chcąc osiągnąć tego rodzaju cel dana osoba w pewnym sensie podporządkowuje swoje funkcjonowanie treningom i przygotowaniom. Jeżeli pracuje, pewnie wstaje wcześniej, żeby przed pracą zrealizować trening. W skrócie – przygotowania do zmierzenia się z maratońskim dystansem zajmują dużą część życia. Zmęczenie, wysiłek i wychodzenie poza granicę własnego komfortu stają się codziennością. Bywa ciężko, ale trudne momenty rekompensowane są przez satysfakcję z czynionych postępów. Wreszcie przychodzi moment biegu. Po 20 tygodniach przygotowań i często trudnych treningów nasz bohater osiąga wyznaczony cel i dobiega na metę. Dobiega i co?

Post-race blues

Okazuje się, że jakiś czas temu w psychologii sportu pojawił się termin „post-race blues”. Określa on sytuację, w której po docelowych zawodach zawodnik doświadcza swego rodzaju pustki, czasami wręcz osamotnienia. Nie wie, co ze sobą zrobić, w jaki sposób zagospodarować powstałą przestrzeń. W sytuacji, w której przygotowania do zawodów pochłaniały większość czasu, pojawienie się dużej ilości wolnego (mniej lub bardziej) czasu może powodować pojawienie się dyskomfortu. Opisałam przykład maratonu i sportu amatorskiego, ponieważ zjawisko to może dotykać także osób, które na co dzień posiadają zagospodarowane pozasportowe sfery życia. Realizują się zawodowo, posiadają rodziny, wychowują dzieci, nie mają „obowiązku” trenowania i przygotowywania się do kolejnych sportowych wyzwań. Kiedy jednak trening i dążenie do celu stało się tak ważną częścią życia, gdy znikają, czasami trudno odnaleźć się w rzeczywistości.

Mówi o tym wiele osób uprawiających sport amatorski. Podkreślają, że przez pierwsze 2-3 dni po starcie (i osiągnięciu celu) odczuwają pozytywne emocje: radość, satysfakcję, dumę, w pierwszych momentach także euforię. Gdy jednak ten pierwszy „strzał” mija, czują się, jakby nie były sobą, jakby czegoś im brakowało. Ten brak odczuwalny bywa i na poziomie emocjonalnym i na organizacyjnym (w kontekście planowania dnia) czy fizjologicznym (funkcjonowanie organizmu).

Gdy sportowiec zrealizuje wyznaczony cel…

To osoby w sporcie amatorskim. A czy w sporcie zawodowym rzecz ma się inaczej? Nie do końca. Co więcej, opisane przeze mnie powyżej emocje i przekonania mogą dotykać sportowców zawodowych nawet w większym stopniu. Związane jest to przede wszystkim z poczuciem tożsamości. Sport jest dla zawodników podstawowym obszarem jej kształtowania, to zdanie „Jestem sportowcem.” najczęściej pada w odpowiedzi na pytanie „Kim jesteś?”. Wyznaczanie sportowych celów jest więc dla zawodników czymś naturalnym. Mamy cele długoterminowe (na przykład kwalifikacja na igrzyska olimpijskie w 2020 roku) i mniejsze cele – przystanki na drodze do tego głównego. Codzienność, trening, przygotowania często toczą się od jednego przystanku do drugiego. Różna jest intensywność, przygotowaniom towarzyszą różne emocje i wyzwania, jednak po zrealizowaniu celu przychodzi moment zatrzymania (lub przynajmniej zwolnienia), refleksji, odpoczynku, regeneracji. To także moment, w którym pojawia się więcej przestrzeni na inne aktywności. Sportowcy zawodowi, którzy większą część życia spędzają w podróży, na zgrupowaniach i zawodach, mają wówczas okazję do tego, aby wrócić do domu i po prostu być. To momenty, w których można w pewnym sensie przestawić się z silnie zadaniowego trybu życia, w którym zawodnik nieustannie coś robi, na swobodne funkcjonowanie bez napięcia.

Właśnie dlatego tak ważne jest życie w pewnego rodzaju równowadze pomiędzy obszarem sportu i pozasportowymi sferami (życiem rodzinnym, osobistym, zawodowym czy pasją inną niż uprawiana dyscyplina sportu). Gdy dochodzi do zrealizowania wyznaczonego celu, gdy zawodnik dociera do przystanku i zatrzymuje się na dłuższą lub krótszą chwilę, posiadając ten balans, może bez trudu i w harmonii korzystać z bycia w innych, równie ważnych obszarach życia. Gdy sport nie jest jednym składnikiem tożsamości i jedynym obszarem aktywności zawodnika, o tę równowagę jest łatwiej. Ma to sens, prawda?

Wyznaczanie celów to jedna z najważniejszych umiejętności z zakresu psychologii sportu. Pytanie jednak, co dzieje się, gdy cel zostaje osiągnięty.

 

W biznesie czasami nazywamy to work-life balance. W sporcie mówię po prostu o równowadze. Pisze o niej wielu wybitnych specjalistów w dziedzinie psychologii sportu (m.in. Terry Orlick czy prof. Jan Blecharz) i warto stosować to podejście na co dzień, niezależnie od tego, czy jesteś sportowcem zawodowym czy podejmujesz aktywność fizyczną w formie rekreacji lub sportu amatorskiego. Posiadając równowagę, dbając o to, aby rozwijać w różnych, także pozasportowych obszarach funkcjonowania, zawodnik buduje pewien fundament, który pozwala budować stabilną konstrukcję. Taką, która wytrzyma na przykład różne kryzysy związane z uprawianiem sportu. Warto bowiem pamiętać, że właściwie każdy sportowiec, prędzej czy później, takiego kryzysu doświadczy. Może to być dotkliwa porażka, kontuzja, wymuszone i nagłe zakończenie kariery sportowej, ale też na przykład spektakularny sukces, który wiąże się z wieloma wyzwaniami. Posiadając równowagę jest łatwiej.

A przed zawodami…

Ten rodzaj zaburzenia rytmu i pewnej rutyny przytrafia się sportowcom nie tylko wtedy, gdy osiągają jakiś cel. Wspomniana przestrzeń pojawia się także w momencie bezpośredniego przygotowania do startu – wtedy, gdy zmniejszają się obciążenia treningowe. To już tylko jeden (zamiast dwóch) trening dziennie, mniejsze obciążenia, więcej czasu na regenerację. Często zdarza się, że im pojawia się więcej „luzu” treningowego, tym częściej zawodnik myśli o zbliżających się zawodach. Ma na to czas, głowa podąża w tę stronę. To z kolei może powodować wzrost niepokoju, napięcia i stresu, które będą zwiększały się wraz z coraz bliższym czasem do startu. Warto pamiętać o tym, że wspomniana równowaga pozwoli na odpowiednie zarządzanie czasem, a przede wszystkim skuteczne radzenie sobie z możliwym stresem.

Zdaję sobie sprawę z tego, że przeszłam od opisywania zjawiska post-race blues u biegaczy-amatorów do mechanizmów związanych ze świadomym budowaniem kariery sportowej i życiowej równowagi sportowca, ale w mojej ocenie te kwestie są ze sobą w pewien sposób połączone. Osiągnięciu celu, zamknięciu jakiegoś etapu przygotowań i pracy towarzyszy wiele, często trudnych emocji i myśli. To naturalne. Dzięki posiadaniu równowagi łatwiej sobie z nimi poradzić, a przejście od trybu gotowości i pełnego działania do stanu „po prostu bycia” jest łagodniejsze. Posiadając takie zasoby jest też łatwiej wrócić do treningowej rutyny wtedy, gdy przychodzi na to czas. Dlatego warto dbać o swój wszechstronny rozwój i budować pozasportowe obszary życia na co dzień, już od wczesnych etapów sportowej drogi. To nieoceniony kapitał, który procentuje w każdej życiowej sytuacji.