22.04.18

Carrie Underwood i sportowcy. O tym, czego może uczyć nas hejt na uwielbianą gwiazdę country

Osoby publiczne narażone są w sposób szczególny na to, co „płynie” w ich stronę z internetu. Oto przykład, który powinien dawać do myślenia. Przykład wokalistki, który jednak doskonale wpisuje się w to, co towarzyszy coraz częściej także sportowcom.

Carrie Underwood – w Polsce niekoniecznie znana, w Stanach Zjednoczonych niemal bogini. To wielka gwiazda popkultury, wywodząca się ze środowiska muzyki country. W 2005 roku wygrała program American Idol i to właśnie wtedy jej kariera eksplodowała. Powszechnie uwielbiania, doceniana za głos, sposób bycia, funkcjonowanie w przestrzeni publicznej. Żona lubianego hokeisty, Mike’a Fishera, mama 3-letniego chłopca, idolka milionów Amerykanów. Jakieś 5 miesięcy temu napisała na Instagramie, że miała wypadek, który zmusza ją do zawieszenie aktywności. Spadła ze schodów przed własnym domem, w wyniku czego doznała poważnego złamania nadgarstka, a na twarzy założono jej 40-50 szwów. Nie było zdjęć, nie było opisywania procesu powrotu do zdrowia w mediach. Napisała jedynie, że może nie wyglądać tak samo, jak wcześniej i jest to dla niej bardzo trudny moment z różnych powodów.

Kilka dni temu wystąpiła (pojawiając się publicznie po raz pierwszy od wypadku) na gali ACM (American Country Music Awards). Świetny występ, ponad 2-minutowe owacje, internet rozgrzany do czerwoności. Jak się okazało, niekoniecznie tym, że Underwood wróciła z dobrym singlem i fantastycznie zaśpiewała podczas gali.  

„O co jej chodzi? Przecież wygląda tak samo?!”, „Co za narcyz, gdzie tu niby różnica?”, „Czemu jest taka smutna? Może była w ciąży i poroniła podczas upadku?”, „Czy ona nie może sobie zrobić operacji plastycznej? Przecież ma kasy jak lodu.”, „Pewnie ten upadek ze schodów to ściema. Może mąż ją bije?” 

 

To tylko przykłady komentarzy, które pojawiają się pod filmami z występu i zdjęciami w mediach społecznościowych. Fotografia, którą widzicie pod spodem to zdjęcie zamieszczone przez samą wokalistkę parę dni po występie. Widać różnice w wyglądzie, ale nie o to tak naprawdę chodzi w tej sytuacji.


Rzecz w tym, że osoby publiczne narażone są na szczególny rodzaj intensywnej cyberprzemocy i ta sytuacja wyraźnie to potwierdza. Morze hejtu, jakie wylało się na Carrie Underwood (przypominam – powszechnie uwielbianą w USA) jest niebywałe. Biorąc pod uwagę fakt, że doświadczenie takiego wypadku i powrotu do zdrowia jest szczególnie wymagające pod względem emocjonalnym (czasami towarzyszy mu m.in. trauma), możemy sobie jedynie wyobrażać, jak trudna to sytuacja dla samej artystki. Underwood w jednym z wywiadów opublikowanych przed kilkoma dniami tłumaczyła, że było to dla niej tym trudniejsze doświadczenie, że nie wiedziała, jak będzie wyglądała i na ile zmieni się to, w jaki sposób postrzegają ją fani, a przede wszystkim, jak ona sama sobie z tym poradzi. To, co komentujący w sieci określają „narcyzmem” czy „zadufaniem w sobie” ona opisuje jako obawę i dyskomfort związane z życiem w świetle jupiterów i w pewnym sensie publicznym procesem powrotu do zdrowia.

 

Gwiazda country i sportowiec. Co mają wspólnego?

Tej historii mogą przyjrzeć się także sportowcy, którzy coraz częściej stają się osobami publicznymi i narażeni są na krytykę oraz cyberprzemoc. W ich przypadku tego rodzaju sytuacje są ciężkie z kilku powodów. Po pierwsze naruszają komfort funkcjonowania, dobrostan i równowagę emocjonalną – tak, jak u każdego z nas. Po drugie wpływają na dyspozycję i efektywność w kontekście uprawiania sportu. Gdy sportowiec staje przed wyzwaniem rywalizacji w imprezie docelowej, na którą czasami czeka cztery lata a nawet całą karierę (igrzyska olimpijskie) znaczenie ma każdy szczegół. Jednocześnie, takim startom towarzyszy obecnie zwiększone obciążenie związane z przekazem medialnym i aktywnością w mediach społecznościowych. Choć tak naprawdę tylko zawodnik i (ewentualnie) sztab szkoleniowy znają mechanizmy i realia funkcjonowania w danych okolicznościach, komentarze i reakcje w sieci mogą wpływać na nastrój i obciążenie towarzyszące zawodnikowi w tych kluczowych chwilach. 

Wielokrotnie mówiła o tym w trakcie igrzysk olimpijskich w PyeongChang Mikaela Shiffrin, która przyjeżdżając do Korei Południowej w roli absolutnej faworytki mierzyła się z ogromną presją wywieraną przez amerykańskie media. Choć jako czynnik decydujący o 4. miejscu w slalomie (określanym jako porażka) sama Shiffrin podaje oczekiwania i presję, jakie nałożyła sama na siebie, mówiła też otwarcie, że czuła ogromny ciężar właśnie ze strony mediów. Wspominała o tym, jak trudno żyć w świetle jupiterów, gdzie każdy krok jest obserwowany i komentowany. Jeszcze bardziej wyraźny i przykry jest przykład Lindsey Vonn, która kilka tygodni przed igrzyskami przyznała, że nie uda się do Białego Domu na spotkanie z Donaldem Trumpem, jeśli z PyeongChang przywiezie medal i otrzyma zaproszenie. Po upadku podczas przejazdu w zawodach Pucharu Świata w sieci pojawiło się istne morze komentarzy, w których pisano, że Amerykanka zasłużyła na upadek, że to karma i kara za butę i krytykę Trumpa. Gdy z Korei przywiozła jeden brązowy krążek, pojawiło się wiele komentarzy w tym samym tonie. Sama Vonn odniosła się do nich w jednym z wpisów na Instagramie z dużą klasą i pokorą. 

As I head to France for the next races, I would like to share with you my reflections from the past few days. I’ve received a tremendous amount of feedback, both positive and negative, about my recent CNN interview. The point that I was trying to articulate is that all Olympic athletes represent their nation as a whole, and are not representatives of their government or any specific political figure or party. None of us work tirelessly for years on end to compete in the Olympics on behalf of Democrats or Republicans. The Olympics are a non-political event, a chance for everyone to put aside their differences and be on the same „team.”. That does not mean that Olympic athletes don’t have political opinions. As an American, I am extremely proud that our great nation was founded on principals and ideals where citizens can express our opinions openly. It is a privilege that some others around the world don’t have. I am proud to be an American, and I want our country to continue to be a symbol of hope, compassion, inclusion and world unity. My travels around the world have recently made clear that this is no longer how people view the United States. You cannot pick up a newspaper or turn on the TV in Europe without noticing how people are questioning our direction. It seems to me that we must lead with understanding and strive for unity in our relationships throughout the world. As for myself, my recent comments opened up my eyes as to how divided we are right now. It is hurtful to read comments where people are hoping I break my neck or that God is punishing me for being „anti-Trump.” We need to find a way to put aside our differences and find common ground in communicating. Is it wrong to hope for a better world? All of this is much bigger than skiing and the Olympics. I am going to take the next two months to focus on what I can do and right now that is competing for my country. In doing that, I will be hoping that we Americans can still be that „shining city on a hill.”

Post udostępniony przez L I N D S E Y • V O N N (@lindseyvonn)

 

Przykładów hejtu internetowego, który nie tylko narusza godność i dobrostan emocjonalny osób publicznych, ale i wpływa chociażby na dyspozycję czy efektywność działań jest coraz więcej. W samym sporcie w ostatnim czasie możemy zaobserwować ich bardzo dużo, co w zestawieniu ze zwiększającą się liczbą artykułów i wyznań znanych sportowców dotyczących radzenia sobie z trudnościami o podłożu emocjonalnym buduje przykry obraz rzeczywistości. Sytuacja z Carrie Underwood uderzyła mnie tym bardziej, że poziom społecznego uwielbienia dla niej zdawał się wykraczać poza skalę. Okazuje się, że od miłości do cyberprzemocy jest dziś w sieci bardzo, bardzo blisko. To z kolei pokazuje po raz kolejny, że w dzisiejszym świecie dynamicznego rozwoju mediów społecznościowych radzenie sobie z presją i bodźcami z nich płynącymi stanowi jedno z podstawowych zadań dla tych, którzy na co dzień żyją w świetle jupiterów. Dotyczy to także zawodników, którzy uprawiają sport na poziomie mistrzowskim – oni także są osobami publicznymi. Widzę to w swojej pracy coraz częściej. Duża część działań koncentruje się wokół wypracowywania zasobów i mechanizmów radzenia sobie w sytuacjach, gdy obciążenia związane z „byciem w sieci” i hejtem stają się zauważalne i obciążają zawodników. Na koniec dnia nie mamy bowiem wpływu na to, co ktoś o nas napisze. Możemy jedynie pracować nad tym, aby skutecznie radzić sobie w tych sytuacjach.