Od samego początku uważnie obserwuję powrót Arkadiusza Milika do zdrowia. Z jednej strony nie jest to przecież pierwszy w historii zawodnik, który doznał takiego urazu i wraca do sportu. Wydaje się więc, że (z całym szacunkiem) taka sytuacja nie jest wyjątkowa. A jednak o „efekcie Milika” mówią fizjoterapeuci, lekarze, kibice, a nawet psychologowie. O tym, jak szybko ma nastąpić powrót, jak dobrze zawodnik znosi rozbrat z piłką, jak pozytywnie jest nastawiony do całego procesu rekonwalescencji.
Na temat tego, jak ważna w kontekście powrotu do sportu po urazie jest psychika pisałam już między innymi w tym miejscu. Tak pozytywne nastawienie i tak dobrze rokująca rehabilitacja (o czym czytaliśmy w przypadku Milika) to na pewno duży zasób sportowca. Pozwala łatwiej przejść przez potencjalne kryzysy związane z emocjami czy motywacją. Wzmacnia psychikę i ułatwia radzenie sobie z napięciem i niepokojem, które pojawiają się w procesie leczenia. Pomaga utrzymać samoocenę i pewność siebie. Ale samo leczenie i powrót do sprawności to jedno. Bardzo często najtrudniejszy dla psychiki moment przychodzi później i kto wie, czy właśnie nie nadszedł dla zawodnika Napoli i reprezentacji Polski.
Tuż przed meczem Polska-Czarnogóra czytaliśmy, że Milik czuje się gotowy. Potem pojawiła się opinia Remigiusza Rzepki, że to za wcześnie. Media podkreślały, że reprezentacja potrzebuje Milika, że to ważne ogniwo, na powrót którego czeka sztab szkoleniowy, drużyna i czekają kibice. Z drugiej strony włoskie media wieszczą powrót Milika na boisko już od kilku tygodni. Wzmianki i o tym, że piłkarz jest gotowy to jedno. Teraz głośno jest o tym, że Napoli wręcz potrzebuje Polaka podczas kluczowych w sezonie starć. Milik ma być zbawcą, receptą, remedium, szansą na sukces…
Dużo tego. To było moje pierwsze odczucie po przeczytaniu ostatnich artykułów w światowych i polskich serwisach sportowych. Z byciem zawodnikiem rozpoznawalnym, popularnym i osiągającym bardzo dobre rezultaty wiążą się: presja i oczekiwania. Samego zawodnika, kibiców, mediów. Bycie zawodnikiem, który ma zrobić różnicę, który ma wejść na wysoki poziom i stanowić dużą wartość dodaną w ważnych starciach oznacza, że jest tego jeszcze więcej. Bagaż się powiększa i może ciążyć coraz bardziej.
Można inaczej. 22-letnia gwiazda światowego pływania, Missy Franklin po igrzyskach w Rio de Janeiro przeszła operację obu barków. Dziś, po kilku miesiącach powoli wraca do treningów. Podkreśla jednak, że to delikatne zajęcia i absolutnie nie planuje jeszcze startu w zawodach. Wraca powoli, z dala od mediów, mając czas i przestrzeń do tego, żeby do formy wróciło nie tylko ciało, ale i psychika. Wydaje się, że Arkadiusz Milik nie ma takiego komfortu. Może to kwestia dyscypliny sportu, może popularności i poziomu sportowego samego zawodnika (chociaż Franklin obiektywnie jest o wiele bardziej utytułowana), ale wokół jego powrotu jest szczególnie głośno. Dodatkowo, chyba wszyscy są zafascynowani dotychczasowym tempem leczenia.
Mając z tyłu głowy rosnące oczekiwania sportowiec może odczuwać coraz większą presję i naprawdę trudno tego uniknąć. Z jednej strony zawodnik może nakładać ją na siebie sam, dążąc do sportowej doskonałości, do powrotu na wysoki poziom sprawności i rywalizacji chce szybciej, mocniej i więcej. Z drugiej strony może odczuwać, że potrzebuje go drużyna, że liczą na niego kibice. To może być mobilizujące. To może dodawać pewności siebie i pomagać w radzeniu sobie z potencjalnym kryzysem, o którym wspomniałam. Ale może też oddziaływać negatywnie. Z jednej strony taki bagaż może sztucznie przyspieszać powrót, co może prowadzić do kolejnego urazu. Jednocześnie może generować stres, który będzie wpływał na zawodnika negatywnie, także na poziomie rywalizacji czy postępów w treningu, choć teoretycznie ciało będzie już zdrowe.
Nie twierdzę, że tak będzie w przypadku Milka. Uważam jednak, że ten najbliższy czas może być dla jego rekonwalescencji, również psychicznej, kluczowy. Dla zawodnika w takiej sytuacji szczególne znaczenie ma wsparcie bliskich i sztabu (lub sztabów) szkoleniowego. Moim zdaniem, niezmiernie ważne jest także wsparcie psychologiczne. Kto wie, być może zobaczymy, że zawodnik Napoli doskonale poradzi sobie w tej sytuacji, a dobrze „przepracowany uraz”, także pod kątem psychologicznym, pozwoli mu wrócić do sportu z jeszcze większą pewnością siebie. Bardzo mu tego życzę. Jednocześnie zachęcam was do obserwacji tego, co będzie działo się z Milikiem i „w sprawie Milika” w najbliższych tygodniach. To bardzo ciekawy wątek, który niesie za sobą dużo wiedzy i doświadczenia dla wszystkich sportowców, rodziców, trenerów i działaczy.