12.01.17

O udanym początku sezonu naszych skoczków narciarskich

Bardzo udany początek sezonu dla polskich skoczków narciarskich spowodował, jak zwykle w takich sytuacjach, lawinę tekstów, rozmów i komentarzy. Mam wrażenie, że coraz częściej pojawiają się w nich wątki związane z przygotowaniem mentalnym i bardzo mnie to cieszy.

Po pierwsze dlatego, że media zdają się dostrzegać, jak dużą siłą jest odpowiednie nastawienie, umiejętność radzenia sobie ze stresem czy kontrolowanie emocji. Dużo mówi się także o tym, jak dużo daje naszym zawodnikom odpowiedni atmosfera w zespole, o czym za moment.

To, że psycholog powinien być stałym „elementem” zespołu sportowego, podkreślam od dawna. Skoki narciarskie to, z punktu widzenia psychologii, dyscyplina specyficzna i szczególnie trudna. Dlaczego? Przede wszystkim z uwagi na jej wymagający charakter. Zawodnikom towarzyszy czynnik ryzyka, wysoki poziom adrenaliny i pewien ekstremalny poziom rywalizacji. To z kolei przekłada się na poziom doświadczanego stresu. To, jak bardzo obciążające psychicznie są skoki widzieliśmy, gdy doskonali zawodnicy nie mogli sobie poradzić z powrotem do dobrej formy po upadkach. Bariery pojawiające się w głowie bywają czasami zbyt silne, a zawodnicy wymagają pomocy psychoterapeuty (psycholog sportu to wówczas za mało). Do tego dochodzi konieczność utrzymywania odpowiedniej wagi. Często bardzo restrykcyjne zasady kontroli mogą sprzyjać pojawianiu się zaburzeń odżywiania. Wobec tak dużych wyzwań obecność psychologa w sztabie jest absolutnie uzasadniona. Wiedział o tym Adam Małysz, który jeszcze przed erą swoich największych sukcesów rozpoczął pracę z prof. Janem Blecharzem – jednym z najlepszych polskich psychologów sportu. Dziś sam Małysz przekazuje swoje doświadczenia młodszym kolegom.

I w tym punkcie docieramy do momentu, w którym warto wspomnieć o atmosferze w grupie i o samej strukturze zespołu. Nie mam wiedzy na temat przygotowania merytorycznego trenera Horngahera (ten wątek pozostawię fachowcom zajmujących się skokami), ale jestem przekonana, że zaangażowanie Adama Małysza do roli kierownika/koordynatora grupy – choćby była to funkcja głównie prestiżowa – to doskonały pomysł. Wystarczy wyobrazić sobie, jak duży autorytet i posłuch u zawodników ma Małysz. Większość z nich rozpoczynała przecież przygodę ze skokami w czasie, gdy Orzeł z Wisły znajdował się w szczycie formy. Autorytet, a może idol na wyciągnięcie ręki? Doskonałe rozwiązanie. Dodajmy do tego wspomniany fakt. Adam Małysz przez lata współpracował z psychologiem. Wiele się nauczył, wiele wie i potrafi tę wiedzę wykorzystać w praktyce. Integrując doświadczenia zawodnika z tak dużą podbudową psychologiczną jest nieocenionym atutem polskiej kadry.

Po bardzo dobrym sezonie letnim pojawiły się więc pierwsze dobre wyniki zimą. Oczywiście złożyło się na nie także wiele czynników, o których nie wspominam powyżej. Nie można przecież zapominać, że nic nie zastąpi ciężkiego, uczciwego treningu. Jak widać, sztab szkoleniowy działa sprawnie. Początek sezonu to bardzo wyśrubowany poziom. Wielu zawodników zaczęło z wysokiej półki (czy może raczej belki) i z ciekawością będę obserwowała, czy uda im się utrzymać dobrą dyspozycję do mistrzostw świata w Lahti.

Tym, co bardzo podoba mi się od początku rywalizacji na śniegu jest „chłodny optymizm” członków polskiej kadry. W tym samym tonie wypowiadają się: trener, Maciej Kot i Kamil Stoch. Swoje dodaje także Adam Małysz. Dobre wyniki były oczekiwane, mają stać się normą i nie mają budzić nadmiernej ekscytacji. Zawodnicy i sztab mają robić swoje i realizować plan. To nastawienie i podejście, które prezentuje chociażby Maja Włoszczowska („Just do your job” – słowa Marka Galińskiego) i o którym tak często mówił Małysz („Oddać dwa dobre skoki”). Ten „chłodny optymizm” daje coś jeszcze. Pozwala utrzymać w ryzach wszystkich nakręcających balon presji: media, kibiców, internautów. To doskonały sposób na zarządzanie presją płynącą z mediów.

Przyznaję…dawno nie śledziłam z takim zaangażowaniem sezonu. Od pierwszego konkursu bacznie przyglądam się reakcjom sztabu i śledzę większość wypowiedzi zawodników. Dawno też nie kibicowałam im tak bardzo. Wygląda bowiem na to, że praca u podstaw, konsekwencja i spójna strategia przynoszą, krok po kroku, oczekiwane i wszystkich nas cieszące efekty.